Homilia na Dzień Judaizmu

Homilia na Dzień Judaizmu – „Ja jestem Józef, brat wasz…” [Katedra 2013r.]

Bracia i Siostry! W ten czwartkowy wieczór, spotykamy się w naszej katedrze na modlitwie. Otwarci na słowo Boże, pragniemy pogłębić swoją wiarę, własną tożsamość oraz świadomość potrzeby budowania świata bardziej ludzkiego, w którym będzie miejsce dla Boga – Źródła życia i miłości. Zwróceni ku Niemu całą swoją istotą, możemy na nowo odkryć istnienie chrześcijańsko-judaistycznych relacji w kategorii braterstwa. Niech refleksja wokół postaci Józefa – syna Jakuba, zainspiruje nas do odnowienia poczucia owego braterstwa między wyznawcami judaizmu i chrześcijanami, których przecież łączy wspólne dziedzictwo, wiara w Jedynego Boga, teksty biblijne, Dekalog, czy praktyka codziennej modlitwy.


Modlitwą są psalmy. Zatrzymajmy się przez chwilę na fragmencie psalmu 105, którym modliliśmy się dzisiaj. Porusza on niektóre zdarzenia z życia Józefa egipskiego oraz poucza, że Bóg jest wierny swoim obietnicom poczynionym patriarchom Izraela i przymierzu, które zawarł z Abrahamem. Psalmista wspomina o głodzie, jaki nawiedził Kanaan. Jednak w późniejszych wersach zaznacza, że Bóg zapobiegł śmierci głodowej potomków Abrahama, ponieważ wysłał do bogatego Egiptu męża imieniem Józef. Tyle psalm 105, który wzywa Izraelitów do wierności wobec łaskawego i wszechmocnego Jahwe, nawet w trudnych sytuacjach życia.
Dramatyczną historię Józefa, którego bracia sprzedali w niewolę madianickim kupcom przedstawia też Księga Rodzaju. Wiemy z niej, że w Egipcie Józef doświadczył głębokiego upokorzenia, między innymi dlatego, że został wtrącony do więzienia za złe czyny, których nie popełnił. Fałszywie osądzony i skazany znalazł się w sytuacji bez wyjścia, był skończony, na dnie. W wyniku splotu różnych okoliczności, Józef został uwolniony i wyniesiony przez faraona do godności rządcy państwa. Dzięki zapobiegliwości i mądrości Józefa, Egipt był przygotowany na czas nieurodzaju. Natchniony autor Księgi Rodzaju opisuje spotkanie przybywających z głodującego Kanaanu synów Jakuba z ich bratem – Józefem. Józef wyznaje: Ja jestem Józef, brat wasz… którego sprzedaliście do Egiptu…. Dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami. Wy niegdyś knuliście zło przeciwko mnie, Bóg jednak zamierzył to jako dobro, żeby sprawić to,co jest dzisiaj, że przeżył wielki naród. To są słowa o dziejach ludu Izraela. Spróbujmy rozważyć, jak to słowo zrealizowało się w historii Jezusa Chrystusa i czy przekłada się na nasze osobiste życie.
Gdy spoglądamy na osobę i życie Józefa z perspektywy Nowego Testamentu, możemy dostrzec pewne podobieństwa między nim a Jezusem Chrystusem. Dla tradycji chrześcijańskiej Józef uchodzi za figurę Jezusa, który sam znalazł się na życiowym dnie. O Jezusie też można było powiedzieć, że był skończony, gdy go niesprawiedliwie oskarżano, osądzono i wydano wyrok śmierci; był człowiekiem przegranym gdy niósł krzyż, na którym miał zawisnąć i umrzeć jako bluźnierca i skazaniec. Jezus doświadczył największego uniżenia …stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej, jak czytamy w Liście do Filipian. Ale na tym nie koniec podobieństw między życiem Józefa i Jezusa, ponieważ Bóg, tak jak uratował i wyniósł Józefa, tak …wywyższył [Jezusa] nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano…

Historia Józefa i wypełnienie jej w Chrystusie mówią nam, że cierpienie, a nawet śmierć, niczego nie kończą; że człowiek, który tego doświadcza wcale nie jest w sytuacji bez wyjścia i że nie jest wcale skończony czy przegrany. Historia Józefa i historia Jezusa mówią nam, że nawet znajdując się w największej otchłani, można doświadczyć Miłości Boga. Jednak tak rozumieć życie pełne cierpienia można tylko oczami wiary. Bądźmy szczerzy. Takiej wiary często nam brakuje. Jakże trudno nam uwierzyć w Miłość Boga i zaufać Mu jak Józef, wtedy gdy bolesne życiowe wydarzenia wtrącą nas na samo dno mrocznego lochu bólu. O taką wiarę warto modlić się przez całe życie.
Wiarę w to, że cierpienie i śmierć nie mają ostatniego słowa, pobudzają liczne świadectwa ludzi, jak choćby cadyka z Piaseczna Kelmana Kalonimusa Szapiro czy grekokatolickiego księdza Kowcza. Obaj, znajdując się w nazistowskich obozach śmierci, nie skorzystali z proponowanej im możliwości uwolnienia z obozu, lecz pozostali z innymi więźniami aż do końca, niosąc im pocieszenie i świadcząc tym samym o obecności Boga w tym strasznym miejscu, jakim był obóz.
Na tym polega żydowsko-chrześcijańskie spojrzenie na życie. I chrześcijanie i Żydzi zwracają się ku Bogu, który – jak wierzą – nie chce zguby i śmierci człowieka, lecz pragnie ratować ludzi choć w sposób przez nich bardzo często niezrozumiały, ale jednak najlepszy z możliwych. Przypomnijmy sobie Józefa: po ludzku sądząc został skazany na życiową porażkę a jego życie wydawało się zmarnowane. Jednak spoglądając oczami wiary, widzimy, że dramatyczna historia Józefa miała głęboki sens ukryty w planach Boga, bowiem Bóg przez Józefa uratował mieszkańców Kanaanu, wybawił ich od głodowej śmierci.
Józef sam zobaczył powód, dla którego Bóg prowadził go po drodze bolesnych doświadczeń. Te właśnie bolesne doświadczenia doprowadziły go do szczęśliwego końca. Był w stanie ocalić, uratować od śmierci swą rodzinę. Albo lepiej powiedziawszy, to Bóg sam pamiętając o swoim przymierzu z Abrahamem, uratował ich od śmierci. To Bóg sprawił, że nawet zło wyrządzone przez braci Józefowi, przysłużyło się Bożemu planowi zbawienia. Bóg, pragnąc wybawienia swoich wybranych, nawet ze zła potrafi wyprowadzić dobro.
Tak. Zamysł i plany Boga są nieskończenie większe niż nasze plany i wyobrażenia. Dostrzegamy w świecie wiele zła i sami doświadczamy go na własnej skórze. Jak Józef. On nie wiedział wcześniej, jak z jego wszystkich udręk może wyniknąć dobro. Dopiero później to zrozumiał. My natomiast, poprzez naszą wiarę, już wiemy, że Bóg wszystko w naszym życiu chce przemieniać w dobro. Jego niezmierzona i niezgłębiona Miłość ma moc wyzwalać nas z poczucia bezsensu, w które niekiedy popadamy.
Józef uratował swoich braci od śmierci głodowej i przebaczył im wyrządzoną krzywdę. Jezus Chrystus, poprzez swoją Paschę, uratował nas od śmierci wiecznej. On objawił się jako prawdziwy Wybawca i jako Ten, który przebacza swoim oprawcom i nam.
Siostry i Bracia! Słowo Boże objawia Boga, który jest blisko nas. On jest obecny w naszych trudnościach i kocha nas, także wtedy, kiedy życie nie układa się według naszych planów. On szuka nas także tam, gdzie nasz horyzont życia i pojmowania świata jest ograniczony, tak jak był ograniczony dla Józefa. Bóg uzdalnia nas do pójścia z ufnością ku nowym horyzontom Jego dróg, wzdłuż których doświadczyć można radości z przebaczenia i w dawaniu, dzień po dniu, życia za innych.
W odkrywaniu nowych horyzontów życia przychodzi nam z pomocą Biblia. Natchnione Pisma przekonują, że Królestwo Boże jest obecne również tam, gdzie człowiek doświadcza bolesnego opuszczenia, zdrady, prześladowania, podstępu, niesprawiedliwości i różnych form cierpienia. My oczywiście chcemy natychmiast zmienić poniżającą nas sytuację. Jednak Bóg, tak jak w przypadku Józefa, używa tego, co wydaje się nam nieszczęściem i życiową porażką, aby nas otworzyć na królowanie Boga tam właśnie, gdzie się go w ogóle nie spodziewamy. Nie możemy wykluczyć z naszego życia przykrych wydarzeń i katastrof, jednak gdy już się wydarzyły, otwiera się przed nami szansa na wyjątkowe odwrócenie dotychczasowej skali wartości i oczyszczenie motywacji, którymi się kierujemy. Królestwo Boże ma moc przemieniać nasze skłonności i postawy; zmienia sposób naszego reagowania na rutynę dnia codziennego i na zwykłe życiowe niepowodzenia. Królestwo Boże działa w nas na poziomie o wiele głębszym, tam gdzie jesteśmy w stanie powiedzieć Bogu „tak” nawet w niezrozumiałych dla nas wydarzeniach życia. Królestwo Boże ukazuje się nawet w tym, co w naszej ocenie może wydawać się bez sensu, ponieważ to Królestwo nie jest podobne do żadnego królestwa, które znamy. Obecność Królestwa w nas przejawia się w naszym wysiłku zmierzającym do przebaczenia, w wysiłku by nie tracić nadziei i w wierności Bogu, nawet gdy nie dostrzegamy poprawy dramatycznej sytuacji, w której się znaleźliśmy.
Siostry i Bracia! W poznańskiej Cytadeli znajduje się 112 żeliwnych posągów autorstwa pani Magdaleny Abakanowicz. Postacie w formie posągów są zatytułowane „Nierozpoznani”. Kiedy przechadzam się po terenie Cytadeli widzę tłum ponad dwumetrowych, tajemniczych wędrowców podążających przed siebie. Wyłaniają się z otaczającej ich natury, z kępy drzew, ziemi, obłoków. Każdy z nich kryje w środku odmienny ślad „kręgosłupa”, każdy zmierza w innym kierunku. Te tajemnicze postacie są rozcięte wzdłuż, puste w środku, nie mają głów ani rąk; są obok siebie, lecz nie zwrócone do siebie twarzami; są obok siebie, lecz nie tworzą wspólnoty. Kiedy oglądam to dzieło sztuki, to myślę sobie, że może to być alegoria ludzi, którzy ukrywają się przed Bogiem; którzy nie chcą, aby Bóg ich poznał; ludzi, którzy nie dopuszczają w swoim życiu tego, że Bóg powiedzie ich razem ku „ziemi obiecanej”, ale i nieznanej.
Obyśmy Bracia i Siostry nie byli jak te rzeźby. Obyśmy z wiarą przyjmowali niespodziewane zmiany, jakie Bóg czyni w naszym „zaplanowanym” przez nas świecie, w którym pełno jest rutyny, stereotypów i uprzedzeń. Dopiero wtedy doznamy radości istnienia. Zwykłej radości z faktu, że jesteśmy w środku tak brutalnego, ale i pięknego świata. Że jesteśmy czymś malutkim i wielkim zarazem: oknem otwartym na wszechświat, ramą w której przestrzeń staje się obrazem, kroplą w oceanie – kroplą bystrą, która zdaje sobie sprawę, że istnieje i że także za jej sprawą istnieje sam ocean. Każdy z nas jest taka kroplą: maleńką i wielką. Silną i nędzną. Kroplą, bez której ocean nie istnieje.
Bóg uczynił nas istotami otwartymi, zdolnymi do dialogu, stworzonymi do nawiązywania relacji, do świadczenia sobie pomocy w trudnych chwilach. Jesteśmy zdolni do braterstwa, nawet mimo wielorakich różnic, także religijnych. Wszędzie tam, gdzie ludzie w szczęściu i w nieszczęściu są blisko siebie, tam gdzie potrafią się razem modlić, tam gdzie zapalają się światła i otwierają drzwi dla cierpiącego, tam jest i zbawia Bóg.
On przez nas, właśnie przez nas, przychodzi z pomocą ludziom, przeżywających dramat, ludziom jakby „wrzuconym do studni” tak jak Józef, znajdującym się w sytuacji bez wyjścia. Stąd, nie możemy być jak te puste, nieme i odwrócone od siebie posągi, o których wspomniałem wcześniej. My, ludzie, istniejemy także po to, aby czynić ten świat bardziej ludzkim. Jednak trzeba pamiętać o tym, że nasza ziemia staje się ziemią ludzką tylko dzięki Bogu, za Jego sprawą. Józef, właśnie dlatego, że jego serce nie było z kamienia, lecz był człowiekiem otwartym na Boga, mógł przebaczyć swoim braciom, którzy go zdradzili i powiedzieć do nich ze wzruszeniem: Ja jestem Józef, brat wasz…
To rozważanie chcę zakończyć pewną modlitwą. Chryste, Ty swoim życiem uświęciłeś ludzkie cierpienie. Za pośrednictwem Apostołów powtarzałeś, że abyśmy stali się godni wejść do królestwa życia, trzeba nam przejść przez wiele ucisków. Ojcze, pomóż nam ciągle iść, kiedy doświadczamy wielu ucisków, nieporozumień i trudów we wspólnym pielgrzymowaniu do Ciebie. Spraw, abyśmy cierpliwie i wytrwale znosili wszelkie ciężary tej drogi. Abyśmy potrafili zmagać się z porażkami i rozczarowaniami, z niepokojami i problemami. Wierzymy Panie, ale pomnażaj w nas wiarę, abyśmy wierzyli jeszcze bardziej, a mając większą nadzieję, bardziej też kochali. Amen!