“Nadęta zarozumiałość”

          Bardzo często, z ust osób sprawujących najwyższe urzędy, możemy usłyszeć deklaracje kończące się zdaniem tak charakterystycznym dla naszej epoki: "Nie żałuję niczego". Takie oświadczenie wyrzucają z siebie raz po raz znane osoby publiczne: poeta, aktor, piosenkarz, polityk, morderca, gwałciciel i wszelkiej maści chamy.

           Powyższe zdanie upodobała sobie duża część społeczeństwa, powtarzając je bezrefleksyjnie i z całą pewnością siebie; nawet gdy ktoś doskonale wie, że jego zachowanie było złe, że popełnił błąd, dodaje pośpiesznie: "Ale wcale tego nie żałuję". Taka postawa przywołuje na pamięć przepiękną piosenkę śpiewaną przez Edith Piaf pt. ”Je ne regrette rien”. Jednak sens tekstu owej pieśni jest kompletnie inny, ponieważ jego autor przyjmuje konsekwencje popełnionych czynów i stawia im czoło.

            Dziś, zwyczajnie, jeśli ktoś nie żałuje swoich czynów to dlatego, że nigdy nie dostrzega motywów do żalu. Być może jest tak również dlatego, że żal uważa się jako coś upokarzającego; coś, co stoi w sprzeczności z męskością, czy siłą. W konsekwencji takiego sposobu myślenia, z łatwością przychodzą na usta słowa: "I zrobiłbym to jeszcze raz". Mamy tu do czynienia z odrzuceniem jakiejkolwiek odpowiedzialności, które staje się jeszcze bardziej oczywiste, gdy osobnik dodaje: "Cóż, taki już jestem". Tak naprawdę, to chodzi tu o afirmację bytu, przy jednoczesnym lekceważeniu swojego zachowania.

            Bardzo ciekawe jest to, że wielu ludzi czuje się określonych przez fakt swojego bytu, “bycia” takiego a nie innego, które nie znosi zmian. Tacy ludzie żądają by ich doceniano, akceptowano a nawet adorowano za to, że są tacy, jacy są, niezależnie od tego co robią i jak działają. Wymagają, aby oklaskiwano ich za wszystko, nie akceptując żadnej krytyki, ponieważ to oni decydują o normach oceny zachowań.

            Jednym z jasnych przykładów takiego zarozumialstwa jest nasza arena polityczna, na której co chwila pojawiają się osobistości, z różnych zresztą partii i ugrupowań, które jakąkolwiek krytykę skierowaną pod ich adresem, odczytują jako brutalny i perfidny atak na swoje jak najbardziej słuszne ich zdaniem idee; więcej: jako zanegowanie samej demokracji. Obrażeni politycy mają zwyczaj mówić: "Chodzi o to, że nie znoszą nas, naszych idei". Tymczasem zwykły wyborca chce raczej powiedzieć: "Tym czego naprawdę nie akceptujemy i co krytykujemy jest wasze aroganckie zachowanie i słowa połączone z brakiem kompetencji".